Tajlandia (czesc 2)

Czesc 1 TUTAJ


...cd.

Po kolejnej nieprzespanej nocy znow o 5 rano bylismy na nogach.Opuscilismy Bangkok,by wyruszyc na polnoc kraju.Pierwszy przystanek-stare krolewskie miasto Ayutthaya. Miasto powstalo w roku 1351 jego zalozycielem byl krol Rama Thibodi I.

Zwiedzanie zaczelismy od letnich kompleksow palacowych Bang Pa-In.Pierwsze budowle z drewna teakowego powstaly juz w 1638 roku.

W XIX wieku panujacy wladca po wizycie w Europie wrowadzil male modernizacje skutkiem czego kompleks przypomina architektoniczny misz-masz...:-)

Bodhi Tree

Swiete drzewo.Pod korona tego drzewa o lisciach w ksztalcie serc Budda dostapil oswiecenie.Kazde jedno otaczane jest czcia...

W malym domku na wodzie poczulam sie jak u siebie :-)

Phra Thinang Wehart Chamrun

Domek w chinskim stylu (szkoda,ze w srodku zakaz fotografowania).Kolor czerwony dla Chinczykow jest kolorem szczescia.

Nastepny punkt w Ayutthaya to kompleks swiatyn.Nazwa taka,ze latwiej bylo fotke zrobic..

Ogromny,lezacy Budda.Codzien wierni skladaja w darze jedwabny material na szaty Buddy,ktory jest zmieniany codzien.Ten z poprzedniego dnia jest dzielony na kawalki i sprzedawany,a pieniadze ida na potrzeby klasztoru i potrzebujacych wiernych.

Wierni rowniez obklejaja posag Buddy platkami zlota

Kapliczka,gdzie sklada sie ofiary z zabawek i slodyczy dla duchow zmarlych dzieci.Rzeczy te pozniej sa przekazywane zywym.

Pagoda i posagi ubrane w jedwabne szaty.

I na koniec sympatyczny staruszek,ktory zapozowal mi do zdjecia.

Zaraz potem podjechalismy do starego kompleksu palacowego Wat Phra Si Sanphet wpisanego na liste dziedzictwa kulturowego UNESCO.

Szkoda,ze z prawie wszystkiego pozostaly tylko ruiny...

Makieta przedstawiajaca kompleks w czasach jego swietnosci.

Odrestaurowano jedynie trzy Chedi sluzace kiedys za miejsce pochowku wladcow.

I kolejna swiatynia..Juz powoli tracilismy rachube...

I kolejny gigantyczny posag Buddy w srodku.

Po poludniu trafilismy do raju....


Poprzez cudny ogrod..

..pelen kwiatow...

...ogrodowych ozdob...

...alejka...

zmierzalismy do niebianskiej bramy...

...by za nia oddac sie prawdziwym niebianskim rozkoszom...

..dla podniebienia :-)

Tajlandzka restauracja.

Je sie generalnie pod golym niebem.Ta byla z tych lepszych-miala zadaszenie, a u sufitu zamontowane byly spryskiwacze z orzezwiajaca woda leciutka jak mgielka...

Jedzenie w formie bufetu.Smak trudno opisac-slodki,kwasny ,ostry i to najlepiej wszystko razem :-)

Je sie duzo warzyw ,mieska mieciutke ,male kawalki w bardzo pikantnych sosach.Dla turystow kucharze troche ograniczyli ilosc chilli.Ale czasem nie wiadomo,czy potrawa jest ostra,czy goraca...Na deser owoce-mango,papaya,ananas,melon.Przez dwa tygodnie zapomnialam o czekoladzie i ciastkach.I nie tesknie juz...za to do dojzalego ananasa,czy mango-bardzo..O kuchni nie da sie pisac.Tego trzeba samemu sprobowac.

I troche zdjec od zaplecza i otaczajacego ogrodu.

Toalety.Balam sie,ze tutaj beda jakis dziury w podlodze.W calej Tailandii sa toalety typu amerykanskiego-z woda po same brzegi :-)No chyba, ze w jakis dziurach, czy na stacjach benzynowych, to faktycznie sa dziury w podlodze.

Ale jak mus, to mus-nie musi byc po hamerykansku :-)

I pamiatkowe foto w rajskim ogrodzie.

...prawie jak slubne :-)

Po obiedzie miala miejsce dalsza podroz na polnoc i wieczorem dotarlismy do pieknego Treasure Resort &Spa w Sukhotai.

Energii wystraczylo nam na cykniecie kilku fotek...

..ale na zanurzenie sie w basenie juz nie mielismy sily.

Za to bardzo spodobal mi sie nasz pokoj ...lozeczka wprost zapraszaly by sie do nich przytulic.Nie przepuszczalismy ,ze male bzyczace zmory znad basenu juz na nas czekaja w pokoju.W nocy przypuscily zmasowany atak.Znow prawie nie zmruzylismy oka.


c.d.n....

 

 

Czesc 3: TUTAJ

Write a comment

Comments: 0