Nie wiem, kiedy polknelam ogrodniczego bakcyla.Wychowana w blokach jakos nie umialam docenic radochy sadzenia pelargonii w balkonowych skrzynkach.Wydawaly mi sie one nudne i dosadzalam mamie miedzy pelargoniami nasionka nasturcji i...slonecznika:-) Ona z kolei nie doceniala moich staran
i moje roslinki byly pielone.Zielone w mieszkaniu tez, jesli nie zostalo podlane przez mame, ginelo z pragnienia...Chyba przelomem byl wlasny kawalek ziemi, mozliwosc planowania, potem odgnioty na dloniach od sztychowki i na koniec satysfakcja z efektow:-)Niestety dzialka nasza byla spora i mimo,
ze w moich planach ogrod i sad wygladaly pieknie, to w rzeczywistosci trawa w mgnienu oka porastala wszystko, kozly okorowywaly mlode drzewka ,a reszta ich rodziny obgryzala co popadlo.Mieszkalismy wtedy kawalek od tego miejsca i przyjezdzalismy tylko na weekendy i w razie mozliwosci po pracy.Nie sposob bylo wszystkiego ogarnac.
To miejsce, ktore (tak mi sie wydaje) bylo moim miejscem na ziemi, musialam opuscic.
Kto inny objal piecze nad domem i ogrodem.I dobrze.
Ale bakcyl zostal polkniety i dzieki temu z kolei ja moglam wziac pod swoja piecze ogrod Lubego.Luby raczej do motyczki i sekatora pociagu nie ma.Zabiegi pielegnacyjne ograniczal wiec do przycinania raz na dwa lata zywoplotu z tui i koszenia trawnika dwa razy do roku.Cala reszta rosla sobie dowolnie
i frywolnie.Ogrod przypominal po malu dzungle.I w sumie byl nieco monotonny: trawnik po srodku i z trzech stron krzewy i stare drzewa.Tak stare i zarosniete, ze do dzis do jednej czesci ogrodu nadal nie wchodzimy:-)W tym dzikim zakatku legna sie jeze i ptaki..I kto wie co jeszcze:-)
Pomalutku,tak zeby Luby nie dostal zawalu dokonywalam ogrodowych zmian.Przesadzilam wysokie trawy sprzed tarasu-nie dosc ze przyprawialy nas o alergie,to jeszcze przeslanialy widok na nasz maly raj.W tym miejscu powstala pierwsza kwiatowa rabatka.
Potem poprzycinalismy krzewy zywoplotu i od razu zrobilo sie wiecej miejsca.I po obu stronach ogrodu przed krzakami powstaly rabatki.Wszystko to na poczatku bylo troche chaotyczne,ale z czasem poukladalam tak,zeby mi pasowalo kolorystycznie.A pod oknem kuchennym wydlubalam maly stawek.
Zaraz przy domu od strony garazu rosnie potezna meta sekwoja.Drzewo, z ktorego sypie sie o kazdej porze roku.Jak nie kwiaty (ktore wygladaja,jak robale) ,to szyszeczki,patyki, liscie.Stale cos.I rozrasta sie tak,ze zapycha wszelkie kanaly,podnosi plyty chodnika, korzenie " wlaza "do oczka.Posadzenia tego drzewa,Tesciu zapewne nie przemyslal:-)
Po drugiej stronie, przy tarasie rosnie cudna magnolia.Drzewo jest dosc duze i juz kilka razy obiecywalam jej ciecie,bo zacienia taras i jesienia produkuje mase lisci, z ktorymi nie wiadomo co robic...No i sasiedzi zrzedza, ze na ich posesje leca smieci:-) Ale kiedy zaczyna kwitnac,wybaczam jej wszystko.Wybaczam,kiedy przychodza letnie upaly i przyjemnie siedzi w jej cieniu na tarasie.Zaczynam zrzedzic dopiero,kiedy zrzuca jesienia swe szaty:-)Aktualnie skonczyla kwitnac i pachniec, i przybrala sie w soczysta zielen.Ale jakze cudnie kwitla:
Ponizej niej rosnie stary rododendron.
Fioletowe kwiaty sa na razie jeszcze w pakach.
Z tej strony tez znajduja sie dwie rabaty-pastelowa i irysowa.Zachorowalam jakis czas temu na irysy klaczowe.Zakupilam kilka nowych odmian, ale piekne kwiaty gubily sie wsrod innych na mieszanych rabatach.Pozbieralam je wszystkie na jedna rabatke w bardziej wyeksponowane, sloneczne miejsce.A ze na rabatce zostalo jeszcze sporo przestrzeni,domowilam kilka cudnych irysow
z tej szkolki: http://www.iris-cayeux.com/
Kto zajzy do tego,co kryje sie pod linkiem zapewne dostanie oczoplasu,tak jak ja i zrozumie moja slabosc do irysow:-) Czekam na paczke w lipcu:-)A dzis kwitnie jeden z wczesniakow -male,niebieskie cudo.Czekam na kolejne:-)
Pastelowa rabata powstala z mysla o rozach.Jednak zeby nie bylo tam tak golo dosadzalam i inne rosliny pilnujac ,by wszystko pasowalo tonacja.Na razie koncza kwitnienie
tulipanki:
W zeszlym roku bylo ich wiecej rodzai,ale zanikly.Zauwazylam,ze cebule nowszych odmian trzeba stale dosadzac,bo sa jednoroczne.Te stare trzymaja sie dzielnie latami:-)
Rabata "rozowa" ( po przeciwnej stronie) w calej okazalosci:
Na razie kroluja rozowo-zielone tulipany "Virichic", biale "Flamin Flag" i jakas niezidentyfikowana blizej mieszanka.Czesc znikla...Towarzysza im bratki,gesiowki i
niezapominajki:
Rabata "ciepla" znajduje sie pod samym tarasem i mimo, iz staram sie dosadzac tam rosliny w czerwieniach, zolciach i pomaranczach, przymykam oko i na inne kolory. Tak,jak np te miniaturowe
tulipanki, czy szafirki:
Albo takie mini-narcyze...
Teraz pusza sie tu dumnie duze kwiaty czerownych i zoltych tulipanow.
Korona cesarska i zonkile juz przekwitly...
Z tylu ogrodu rosnie rozlozysta kosodrzewina.Pewnie kiedys byla malym krzaczkiem i Tesc nie wyobrazal sobie ,ze po 40 latach osiagnie takie rozmiary.Daje piekne zielone tlo, wiec zal wycinac.Dosadzilam wiec pod nia kwasolubne azalie,rododendrony i wrzosy.
A miedzy nimi rozne "dodatki":
Azalie szykuja sie do kwitnienia i niedlugo bedzie tu kolorowo:-)
Zakwitl pierwszy rododendron, ktorego bardzo lubie. Kupiony zostal za grosze w Lidlu.Rosnie bezproblemowo,kwitnie niezawodnie i nawet opuchlaki jak na razie go nie obgryzaja.Szkoda,ze nie ma nazwy...
Jeszcze zostala rabatka wokol oczka,
ale o niej i mieszkancach mini sadzawki opowiem nastepnym razem.
A tymczasem zapraszam do GALERII
Write a comment
Sylwia (Saturday, 02 May 2015 20:13)
Pięknie:) Jeśli chodzi o tulipany, to najlepiej je po przekwitnięciu i zaschnięciu łodyg wykopać i cebulki wysuszyć,a posadzić ponownie jesienią. Jeśli trzymamy je w ziemi cały rok, to "lubią" zgnić lub coś je podżera. Ja swoje sadzę w siatkach, by szkodniki się do nich nie dobrały. Pozdrawiam:)