Dni 2,3 :Reims
Z Norymbergii wyjechalismy wczesnie raniutko,zeby miec duzo czasu na zwiedzanie naszego nastepnego celu.Niestety autostrade zawalaly kolumny pojazdow militarnych ciagnace sie prawym pasem.Lewy byl zatkany i wleklismy sie w slimaczym tempie.Do Reims dotarlismy poznym popoludniem.Do hotelu godzine pozniej.Hotel znajduje sie w powstajacej dopiero dzielnicy, a nasza nawigacja ma stare mapy.Zaprowadzila nas na ulice o tej samej nazwie,kompletnie po drugiej stronie miasta.Luby porobil w domu jakies szkice,wg ktorych mialam go naprowadzic.Zdolonosci malarskich to on nie ma...Cudem jakims odnalezlismy w koncu ten hotel.Oto poranny widok z okna (na dole)..
Jak widac lezy on posrodku...niczego:-)
Szybki prysznic,kamery w dlon i pojechalismy nie do miasta,a na wies.Mialam nadzieje na podgladanie wiejskich ogrodkow,ale gdzie tam...Luby wywiozl mnie w szczere pole.
A w tym szczerym polu (a raczej wsrod lanow zboz ) przez srodek biegla droga i staly w swietnym stanie zachowane budynki z dawnych wyscigow rajdowych.Gdzie indziej zapewne zostalyby rozebrane, ale tu stanowia atrakcje turystyczna i przypominaja o zmaganiach pionierow rajdowych.Zobaczcie sami...
Upal nie odpuszczal,wiec postanowilismy reszte dnia spedzic w miescie i schowac sie w cieniu kamieniczek.Podjezdzamy pod slawna katedre Notre Dame w Reims, a tam co? Oczywiscie rusztowania...Mimo wszystko obcykalismy ja z kazdej mozliwej strony.W miedzyczasie nadciagnely ciemne chmury i katedra wygladala dosc groznie.
Pokrecilismy sie po okolicy.Spodobala mi sie kamienica obsadzona dzwonkami (po lewej) Znalezlismy otwarta knajpke, gdzie zjedlismy kolacje.Nie bardzo wiedzialam,co zamowic,bo jadlospis tylko po francusku.Wzielalam cokolwiek,co sie potem okazalo kurczakiem z grilla i ziemniakami purre.Takie se.Za to deser byl wysmienity.Szkoda,ze nie wiem, co zamowilam:-)
Po kolacji wrocilismy pod katedre ,by zrobic zdjecia o niebieskiej godzinie.Wyszly calkiem fajnie.
Poszlismy w strone opery...
... i wtedy lunelo jak z cebra.Przyszla tak gwaltowna burza,ze nie pozostalo nam nic innego,jak schronic sie pod daszkiem sklepu...i stamtad cykac zdjecia:-)
I jedno przypadkowo wyszlo nawet z blyskawica:-)
Z miasta wyjechalismy po polnocy...i znow bladzilismy nie mogac znalezc hotelu.Wszedzie ronda z wieloma rozjazdami i wszystkie wygladaja tak samo.Wiedzielismy ,ze jestesmy blisko, a mimo to
bladzilismy chyba z pol godziny...Mimo,ze zapisalismy nowy cel, nawigacja nie umiala go znalezc wedlug niej w szczerym polu:-)
Ranek po wieczornej burzy byl chlodny i rzeski.Od razu sie Elmarowi przypomnialo, ze zapomnial spakowac sweter. Musielismy wiec zrobic mala wyprawe do najblizszego sklepu po cos cieplego do uprania.Najblizszym sklepem byl ogromny Decathlon z rzeczami sportowymi ,oddalony jedynie 7 rond od hotelu.Jego adres znalezlismy w internecie bedac jeszcze w pokoju i jadac tam musialam pamietac wszelkie znaki szczegolne,zeby potem moc wrocic.Udalo sie tym razem.W sklepie namowilam Elmara na caly dres,zeby mial i cieple spodnie do spania w namiocie,za co mi pozniej niejednokrotnie dziekowal...
Dnia trzeciego naszej wyprawy po porannym ponownym obejzeniu toru (od wczoraj moglo sie cos zmienic...) pojechalismy w koncu ogladac nature i okoliczne wioski.Wszak Reims lezy w samym centrum
Champagni, a do tej pory poza szyldami zadnych winnic nie zauwazylam
Za to zauwazylam roze,ktore rosly doslownie wszedzie.W ogrodach ogromne krzaki ,cudnych odmian.Przy plotach, w zaulkach no i w koncu przy kazdym prawie rzedzie w winnicach...Oczoplas!
W uroczych i spokojnych wioskach czas plynie wolno,sielsko i anielsko.Latwo tam zapomniec, ze kilkanascie kilometrow lak i pol dzieli nas od ogromej metropolii ,gdzie zycie toczy sie zupelnie
innym rytmem.W takiej wiosce moglabym mieszkac:-)
Na szczycie wzgorza kamienny kosciol i stary, rozsypujacy sie cmentarz.Cisza i cykanie swierszczy....Zastanawialam sie dlaczego okno ma wstawiony taki ochydny plastik .Otoz kosciol sie ze
wzgorzem osuwa.Widac szczeline,ktora powstaje .I okno tez peklo...
A za kosciolem juz tylko winnice jak okiem siegnac...
To z tego miejsca wypatrzylismy w sasiedniej wsi spory dom,ktory gorowal ponad innymi.Postanowilismy podjechac i zobaczyc co to...
Na miejscu okazalo sie,ze dom jest opuszczony.Niestety dostep zagrodzony i wstep wzbroniony.A szkoda,bo na pewno wnetrze ciekawe....
Gdyby ktos byl zainteresowany ,to jest do sprzedania,ale niestety zdjecia tez tylko z zewnatrz.Pewnie w srodku pustka...
Po poludniu zglodnielismy, ale we wsiach latwiej o prawdziwego szampana, anizeli o kromke chleba:-) Znow pojechalismy do Reims i wybieralismy knajpke ,gdzie mielismy swietowac tym razem
moje urodziny:-)
Luby moj kochany, caly czas targal ze soba prezent urodzinowy dla mnie, kombinujac okrutnie,jak tylko zblizalam sie do jego bagazu.Teraz w koncu mogl sie pozbyc uciazliwego
przedmiotu:-)
Wybralismy bardzo fajnie i bylam zadowolona z tego, co zastalam na talerzu: salaty i kaczki przyrzadzonej na trzy sposoby.Pycha!
Luby rowniez zachwalal swoj makaron (czy co tam mu sie dostalo...:-)) .
A na koniec toast -oczywiscie szampanem!
Dostalam od Niego Close-up lens,czyli takie szklo,ktore pomaga robic zdjecia makro.No,to teraz bede sobie biegac za robakami od rana do wieczora:-)
Po posilku znow podeszlismy pod katedre,a tam niespodzianka.Od rana ustawiono stragany i odbywal sie ogromny festyn.Zaczynalo sie normalnie-kramy,drzemiki,ciasta,duperele.Ale im blizej katerdry ,tym szybciej przenosilismy sie w czasie...i swiatach.
Sami zobaczcie..
Zdjec sporo,ale bylo na co popatrzec.Do tego dochodza stragany z nalewkami,konfiturami,winkiem,plackami,slodyczami kto wie czym jeszcze....
Po czyms takim to juz nic nie powinno nas zaskoczyc.A jednak...
Kroliczek chyba nie byl z tej bajki :-)
Do tego grajkowie ze starymi instrumentami
i przedstawienia uliczne...
Wracajac do samochodu uslyszelismy muzyke od strony katedry.Znow tam poszlismy.Odbywal sie akurat pokaz iluminacji.Do rytmow muzyki po murach katedry przesuwaly sie ruchome obrazy.Calosc byla bardzo spektakularna.
Oddalilismy sie przed koncem,gdyz juz bylismy zmeczeni,a rano czekal nas kolejny etap podrozy.
No i ostatnie wyzwanie-znalezienie hotelu:-)
Write a comment