W poprzedniej czesci bladzilismy po zakamarkach parku przy zamku w Chaumont.Czas dokonczyc te historie...i te wakacje:-).
Po czterech godzinach lazenia w upale zaczelismy czuc zmeczenie.Mielismy nadzieje, ze juz w koncu zobaczylismy wszystko i bedziemy mogli ruszyc w dalsza droge.Czekal na nas kolejny zamek.
Ale gdzie tam. Po przejsciu przez mostek, przy ktorym rosly piekne roze, okazalo sie ,ze za nim jest dalsza czesc wystawy-na bardziej rozleglym terenie.Ekspozycje sa wieksze ,a co za tym idzie trzeba dalej isc:-)I tutaj rosly kwiaty.Rosly w takiej ilosci,ze przypominaly raczej zagony,a nie rabatki:-)
Ponizej-ogrod w stylu japonskim.
Sciezka wsrod drzew i dosc spora drewniana szyszka,to juz element wystawy.Ta powyginana laweczka tez...
I jeszcze kilka ekspozycji:
Wyciskarka do cytryn:
Staw. Wiosna musial sie pieknie prezentowac,bo otaczaly go azalie japonskie, ktore niestety juz przekwitly.A co znajduje sie w beczkach? Trzeba Lubego zapytac:-)
I takie cos
z zewnatrz i od wewnatrz...
Tytul tej pracy "Carré et Rond" (czyli Kwadratowe i okragle).Ekspozycja mi sie calkiem podobala i uwazam,ze zaslugiwala na lepsze miano:-)
Wsrod traw, zarosli i labiryntu sciezek, znajdowal sie piekny staw z liliami wodnymi,ktorego brzegi porastaly cudne liliowce i kosaćce
Troszke szkoda,ze klomb z daliami jeszcze zielony.Na dalie bylo za wczesnie...
A miedzy tym wszystkim cudna kwiecista laka i "rabatki".
Juz bylo pozne popoludnie,wiec zrezygnowalismy z dalszego zwiedzania.A zwiedzilismy dopiero polowe.No coz,moze innym razem.
Koniecznie za to chcielismy zobaczyc zamek
Chambord
Posiadłość o łącznej powierzchni 5440 ha otoczona jest murem o długości 32 km z 6 bramami. Dla turystów wytyczono ścieżki na powierzchni 800 ha. Do zamku prowadzi z dwuch stron dluga,prosta aleja
i juz od samej bramy widac niesamowite wieze zamku.Jest to najwiekszy z zamkow nad Loara.Długość fasady głównej wynosi 128 m, zamek posiada 6 wielkich wież, 440 komnat, 84 klatki schodowe (14
głównych i 70 pomniejszych), 365 kominków i 800 rzeźbionych kapiteli.Zamek otaczaja lasy,po ktorych przechadzaja sie jelenie.
My oczywiscie przyjechalismy godzine przed zamknieciem i w te pedy obeszlismy olbrzyma z trzech stron.(Dookola sie nie dalo,gdyz droga zagradzal nam kanal).Zal troche,ze nie mielismy czasu na
obezjzenie zamku w srodku,ale i tak bylismy zadowoleni,ze mozemy podziwiac go z zewnatrz.
Oczywiscie pogoda zaczela plata figle-slonca bylo malo,ciezkie chmury wisialy na niebie przez co zamek wydawal sie mroczna rezydencja hrabiego Draculi:-)
W las rowniez sie zaglebilismy nieco,by zobaczyc te przechadzajace sie jelenie,o ktorych pisza w kazdym folderze z Chambord.Ale ,ze bylo niewiele przed 18:00 to pewnie juz nie pozowaly. Nie
widzielismy zadnego.
I droga powrotna.Kiedy juz prawie zapomnielismy o zamku, dopiero pojawila sie brama.Teren posiadlosci jest na prawde ogromny...
Po drodze zatrzymalismy sie w jakies malej miescince.Luby poszedl do sklepiku po chrupiaca bagietke i salami (nasz pierwszy posilek tego dnia,nie liczac porannej kawy), a ja kozystajac z postoju cykalam zdjecia.Czyz te domy nie sa urocze?
Wieczorem dojechalismy do ostatniego punktu naszej wycieczki:
Pont Canal de Briare
Most-kanal dla lodzi w poprzek rzeki Loary, w ktorego budowie maczal palce sam Eiffel.
Bardzo zaluje,ze nie moglismy zostac do zachodu slonca.Przed nami jeszcze byla dluga droga do hotelu,a potem 1200km do domu:-)
Z calych wakacji za udane uwazam ostatnie dwa dni, Luby zachwycony calymi.Ma juz bilet na przyszly rok na rajd Le Mans. Jedzie sam....Mam nadzieje,ze wroci:-)
KONIEC
Write a comment